Ryszek z Szyszek – człowiek, którego Bieszczady nie zapomniały
Są historie, które żyją w cieniu drzew, w szepcie wiatru, w skrzypieniu drewnianych chałup. Jedna z nich, najdziwniejsza i najbardziej niepokojąca, dotyczy człowieka, którego imienia w Bieszczadach nie mówi się na głos po zmroku. Ryszek z Szyszek – postać, która balansuje na granicy legendy i przeklętej rzeczywistości, ale i zdrowego rozsądku.
Niektórzy twierdzą, że Ryszek nigdy nie istniał. Inni przysięgają, że widzieli go na własne oczy – chudego, z dzikimi oczami i torbą pełną szyszek. Ale jedno jest pewne: tam, gdzie pojawiał się Ryszek, nikt nie zostawał taki sam. Choć niektórzy po prostu dostawali niestrawności po grzybach i zwalali to na niego.
Skąd się wziął Ryszek?
Mówią, że urodził się w lesie, pod korzeniami starego buka, a jego matka była czarownicą albo czymś gorszym. Ojca nikt nigdy nie widział, choć stare baby mówiły, że był to sam diabeł, który zasiał w niej nasienie pod pełnią księżyca. Albo Staszek spod sklepu, ale to mniej romantyczna wersja. Matka Ryszka podobno nigdy nie mówiła, tylko patrzyła. A kiedy jej syn skończył dziesięć lat, po prostu zniknęła. Co jest dość skuteczną metodą wychowawczą, jeśli się nad tym zastanowić.
Zostawiony sam sobie, Ryszek nauczył się, jak przetrwać. Znał każdą ścieżkę w górach, umiał rozmawiać ze zwierzętami, a najbardziej lubił szyszki. Potrafił zrobić z nich coś, czego nikt inny nie umiał – zmieniać je w złoto, w broń, a nawet w miłość. Nie wiadomo, czy to ostatnie działało na ludzi, ale raz oswoił niedźwiedzia, który za nim chodził i warczał melancholijne sonety.
Szyszki, które uwodziły
Każdy, kto spędził noc w bieszczadzkich lasach, słyszał o tym, że Ryszek potrafił uwodzić kobiety w sposób, który nie był do końca… ludzki. Brał szyszkę do ręki, szeptał coś pod nosem i rzucał ją do ogniska. A wtedy każda dziewczyna, choćby była najbardziej cnotliwa, choćby jej serce należało do innego, zaczynała czuć ogień w żyłach.
Ludzie mówili, że to diabelska moc. Ksiądz z Cisnej próbował go przepędzić, ale tylko raz – bo po tym, jak Ryszek wszedł do jego plebanii, zniknął cały zapas mszalnego wina, a na stole zamiast Biblii leżały szyszki, które same się otwierały. Po tym wydarzeniu ksiądz stwierdził, że Ryszek to bardziej problem leśniczego niż jego.
Ostatnia miłość Ryszka
Pewnej jesieni w Bieszczady przyjechała dziewczyna. Miała na imię Anka i pochodziła z miasta. Piękna, mądra, a w oczach miała coś, co sprawiało, że nawet najtwardsi drwale milkli w jej obecności. Przyjechała szukać ciszy, ale znalazła coś zupełnie innego.
Zobaczyła Ryszka pierwszego wieczoru, gdy szła nad rzekę. Siedział na kamieniu, patrzył na nią i podrzucał w rękach szyszkę. Anka się uśmiechnęła. Podeszła bliżej.
I to był jej błąd.
Bo Ryszek nigdy nie spotkał kobiety, która nie uciekała na jego widok. Nie wiedział, co zrobić. Czy wręczyć jej szyszkę? Czy zamienić się w cień i zniknąć? Anka przyjęła prezent, uśmiechnęła się i powiedziała: „Fajne”. Ryszek, zupełnie wybity z rytmu, tylko kiwnął głową. To była ich pierwsza i ostatnia randka, bo w kolejnych dniach nie mógł się skupić i zamiast tajemniczo szepczeć do lasu, zaczął chichotać jak głupi.
Pożar lasu i zniknięcie
Mówią, że tej nocy Bieszczady stanęły w ogniu. Że las płonął nie od ognia, ale od czegoś, co nie miało prawa istnieć. Albo od samogonu, który leśniczy gotował na boku i mu wykipiał.
Ryszek i Anka zniknęli. Nie znaleziono ich ciał, choć szukali ich dniami i nocami. Jedynym śladem, jaki po nich został, były szyszki – całe wzgórza szyszek, świeżych i otwartych, tak jakby ktoś właśnie wyjął je z ognia.
Ryszek dzisiaj
Są tacy, co mówią, że jeśli wejdziesz za głęboko w las, znajdziesz szyszki ułożone w dziwne wzory. Że w nocy można usłyszeć kroki tam, gdzie nikogo nie ma. I że jeśli kiedykolwiek znajdziesz samotną, otwartą szyszkę na progu swojego domu…
Lepiej spakuj walizki i wyjedź. Bo Ryszek z Szyszek wciąż szuka. Albo po prostu sprzątnij podwórko, bo szyszki same się nie zamiotą.
Kiedy las się budzi
Jeśli spędzisz noc w Bieszczadach i zobaczysz, jak wśród drzew zaczynają się poruszać cienie – nie uciekaj. Nie zdążysz. Po prostu zamknij oczy i módl się, żeby Ryszek nie postanowił wręczyć ci szyszki.
Bo jeśli to zrobi – już nigdy nie wrócisz taki sam.
Chyba że lubisz szyszki. Wtedy wszystko będzie w porządku.